Witam Was ponownie. Nie wiem dlaczego, ale miałam potrzebę dodania jeszcze jednego wpisu a nie chciałam ich łączyć w jednym poście, bo po prostu "nie grałoby to." Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. Dzisiaj mam totalnie dzień do odpoczynku. Późno wstałam, jadłam całkiem dobrze i rozwijałam swoje umiejętności w kuchni. Włączcie sobie teraz fav song (moja propozycja oczywiście na ↑górze↑), usiądźcie wygodnie i czytajcie.
05.01.2019
ŚNIADANIE:
Owsianka na bazie mleka owsianego z łyżeczką mleczka kokosowego, jabłkiem i cynamonem + tost z wegańskim pasztetem oraz mandarynka (294kcal)
OBIAD:
Zupa tajska (zwykle jadałam ją w restauracjach, a teraz zrobiłam sama - wyszła przepyszna!) W całym garnku jest ok. 400kcal, ja zjadłam z jakieś 280kcal
PRZEKĄSKA:
1/2 jabłka i 25g nachosów (140kcal)
KOLACJA:
Jabłko (60kcal)
TOTAL: 774/1000
Dzisiaj mam dzień regeneracji, trening odpada. Tak jak wspomniałam odpoczywam. Jeżeli dodaliście już swoje dzisiejsze bilanse na bloga, albo będziecie mieli zamiar - wklejcie link do swojego zakątka gdzie urzędujecie (omg jakie fenomenalne określenie), odwiedzę Was. Poza tym odwiedziłam dzisiaj trochę różnych innych blogów. Większość osób miała zastrzeżenia co do swoich bilansów: "miałam napad"; "zjadłam za dużo...", "jestem na siebie zła". Pamiętajcie o tym, żeby przez jedno potknięcie się nie poddawać. Nawet przez dwa, trzy czy nawet cztery. Jesteśmy tylko ludźmi, każdemu może się zdarzyć. Droga do naszego celu nie jest usłana różami, potrzeba sporo wyrzeczeń, stalowej woli i siły - ale satysfakcja na koniec, jest niewyobrażalna. No pain no game - zazdrość w cudzych oczach będzie naszą rozkoszą. Wierzę w Nas wszystkie, a teraz wystarczy że uwierzycie w samych siebie.
⇜Miłego wieczoru, do jutra!⇝
oesu ja pamietam jak juz zarlam niby normalnie (4 lata i kurcze nie przytylam wtedy) ale po kazdym ale to po kazdym posilku czulam sie wstretnie i mialam wyrzuty sumienia. Kilka razy bylo tak, ze zjadlam cos normalnego, nie wiem no biala bulke z pieczonym serem i czulam sie tak okropnie ze wpierdzielalam co popadnie zeby wyrzygac ta bulke (z cala reszta ale sama bulka by nie wyszla gdybym nie przepelnila zoladka) Nadal tak miewam oO musze cwiczyc silna wole znowu...
OdpowiedzUsuńĆwiczenie silnej woli jest dla mnie ciężkie, ale z każdym małym sukcesem typu: niezjedzenie ciastka, czuję się lepiej a co za tym idzie: moja słaba wola nie jest już taka słaba ;). Wymiotowanie to przykra sprawa, ale mam głęboką nadzieję że szybko uporasz się z tym problemem. Jestem z Tobą!
UsuńDobrze piszesz ;) Zapraszam do siebie -> https://misiowatymotylek.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru
Już wchodzę! Blog oczywiście dodany do fav :)
UsuńJa utyłam właśnie przez brak motywacji, silnej woli... teraz chce znów być silna, nie zawsze będzie kolorowo bo prawda jest taka ze będzie kusiło, ale tylko silna wola i oparcie się pokusom prowadzi do celu:) super wpis:) <3
OdpowiedzUsuńAch, Lana Del Rey <3
OdpowiedzUsuńŚliczny bilans! Odpoczywaj kochana, w końcu to weekend, raczej się należy. ;3
" Pamiętajcie o tym, żeby przez jedno potknięcie się nie poddawać. Nawet przez dwa, trzy czy nawet cztery. Jesteśmy tylko ludźmi, każdemu może się zdarzyć. Droga do naszego celu nie jest usłana różami, potrzeba sporo wyrzeczeń, stalowej woli i siły - ale satysfakcja na koniec, jest niewyobrażalna. No pain no game - zazdrość w cudzych oczach będzie naszą rozkoszą. Wierzę w Nas wszystkie, a teraz wystarczy że uwierzycie w samych siebie." boże, dzięki kochana. Właśnie wracam po tygodniu obżarstwa i szczerze? Takiej motywacji właśnie mi było trzeba. Uda nam się, osiągniemy to, ale tylko razem! Nie ważne jakim kosztem - No pain no game ;)
Trzymaj się chudo motylku