Witajcie!
Jak tam mija Wam poranek? Ja obudziłam się już o 6:00, humor miałam max średni... do godziny 7:00 leżałam w łóżku i próbowałam jeszcze usnąć, ale o 8:00 wstałam, ogarnęłam siebie i swój pokój - i postanowiłam, że ten dzień będzie produktywny i wspaniały!
Wzięłam się za pisanie interpretacji maturalnej z języka polskiego. Wyobraźcie sobie, że aż przez dwa tygodnie to odwlekałam! Ale dzisiaj przyszedł taki dzień, że się z tym uporałam :)
Czeka mnie jeszcze trochę nauki, ale to pójdzie jak z górki. Chwilka przerwy na napisanie wpisu i moje ulubione śniadanie. Od jakiegoś czasu jest to - smoothie bananowe ze szpinakiem.
Często nie mam ochoty na coś treściwego, więc coś do picia sprawdza się idealnie. Przepis na pewno znany, aczkolwiek warto na wiosnę sobie przypomnieć:
SMOOTHIE BANANOWE ZE SZPINAKIEM
Dwa banany blendujemy ze sporą garścią szpinaku oraz dopełniamy taką ilością wody, jaka nam pasuje. Do tego dodałam również zielone, sproszkowane superfoods (pisałam o tym kiedyś) i nasiona chia (wszystko po jednej, płaskiej łyżeczce).
Ilośc kcal: ok. 210
W smaku całkiem dobre, pożywne, świetne nie tylko na śniadanie! Sprawdzi się praktycznie zawsze i wszędzie.
Nie wiem czy interesujecie się światem astralnym, ale trakcie 20-23 marca występowała Ostara czyli równonoc wiosenna. Jest to najzwyczajniej w świecie świętowanie przyjścia wiosny. Czarownice zjednają się z naturą, sadzą sadzonki oraz sieją przeróżne rośliny - i oczywiście spędzają jak najwięcej czasu poza domem! Dzisiaj z rana wleciała roślinna medytacja, no ale oczywiście mam też zamiar wyjść na spacer do lasu, poobserwować jak życie się budzi i poczuć się jednością z przyrodą.
Tak właściwie od niedawna w tym siedzę i wszystko jest dla mnie nowe, ale od zawsze mnie ta dziedzina interesowała... dlatego zamiast krytykować, postanowiłam sama się przekonać.
A Wy w jakiś specjalny metafizyczny sposób celebrujecie nadejście wiosny?
Zabrzmiało poetycko, nieco oderwanie od rzeczywistości - ale zgaduję, że większość z Was przeżywa jakieś głębsze refleksje z tym związane ;).
Ciekawy wpis o tej metafizycznej stronie wiosny. Też bardzo to odczuwam. A stan jedności z naturą to chyba jedno z najpiękniejszych doznań w życiu. Życzę produktywnego i wspaniałego dnia, tak jak chciałaś :)
OdpowiedzUsuńW żaden sposób nie świętuję nadejścia wiosny ;) Ja zawsze wyczekuję aż wierzba płacząca zacznie wypuszczać listki - to zwykle jest kilka dni przed pierwszym dniem wiosny ;)
OdpowiedzUsuńHej, jak miło czytać, że ktoś miał taki mega produktywny, miły dzień☺️❤️ Świetny bilansik! I mega zdrowy, zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńTeż mam dwa eseje do napisania, które odkładam do końca świata, ale tak mnie zainspirowałaś, że jutro w wolnej chwili zacznę
I brzmi ciekawie to o czym piszesz, nie mam co prawda o tym zielonego pojęcia, ale cool☺️
Ja celebruję wiosnę każdym spojrzeniem na jej cuda. Zamykam oczy w słońcu i staram się czerpać energię...
OdpowiedzUsuńUczciłam ten świeży powiew wiosny bieganiem. Chyba najlepsze co do tej pory ze sobą mogłam zrobić i mi się to udało.
OdpowiedzUsuńPowodzenia Kochana!