Hei.
Ponad miesiąc czasu wiało tu pustką i chłodnym wiatrem, ale wracam.
Zawsze wracam.
Powiem Wam szczerze, że moja chęć zgubienia wagi odeszła ostatnio na dalszy plan. Mam więcej poważniejszych (chociaż kto wie - może wcale nie są aż tak istotne?) problemów na głowie i to mnie aż zanadto zajmuje.
W każdym razie - stwierdziłam, że skupienie się na smuklejszej sylwetce w gorszym etapie naszego życia jest dobrym pomysłem. To, że pali nam się świat, wcale nie oznacza że nie możemy stawać się lepsze!
Prawda? :)
Moja waga stabilnie oscyluje w granicach 57-58kg. Przez pandemię nie chodzę na siłownię i moja aktywność ogólnie zdecydowanie spadła. Bolą mnie plecy i kark. Spacer w maseczce niezbyt mnie zachęca do wyjścia na spacer... ale trzeba jakoś rozruszać kości.
Powyżej piękna Cate aby było na czym zawiesić oko w notce ;)
Poza tym muszę zacząć niedługo poważny maraton naukowy. Egzaminy w styczniu, czas leci a nie mam zamiaru ich zawalić. Alkohol ostatnio wyprowadził mnie z równowagi (mogłabym rzec, że zniszczył mi mój codzienny harmonogram).
Więc jak sami widzicie, każdy niesie swój bagaż... lecz najważniejsze co można zrobić, to próbować go rozpakować.
U mnie też nie jest teraz najlepiej. Jestem chodzącym kłębkiem nerwów. Egzaminy, sezon świąteczny w pracy i jeszcze problemy osobiste. Idzie się załamać.
OdpowiedzUsuńO tak, idzie idzie. Ale nie możemy się temu poddać. Pomimo wszystko.
Usuń